Malinówka, Koksa, Kosztela, Antonówka, Beforest…. kto z nas nie ma jakiegoś swojego smakowego wspomnienia z jabłkami. Ta pamięć smaku powoduje, że żadna nowa odmiana nie będzie w stanie nas zadowolić. Tym bardziej, że „przemysł” sadowniczy coraz częściej wypuszcza na rynek owoce, które po prostu smakują tak samo.
Tymczasem dawne odmiany to nie tylko niepowtarzalny smak, to także ważna rola w ekosystemie.
Nie były idealne, rodziły naprzemiennie, miewały za dużo kwasowości. Problematyczna była również wydajność i długość przechowywania. Finalnie, gdy zaczęły pojawiać się odmiany idealne, to sami klienci wymusili „zejście” z produkcji odmian dawnych. Znalazły one szerokie zastosowanie w sadach towarowych, bo przecież nie można oczekiwać, że sadownictwo to tylko hobby.
I w taki sposób z ok. 60 odmian polskich jabłek obecnie możemy kupić na rynku około… 6.
O walorach smakowych i sentymentach wspominaliśmy. Nie jest to jedyny powód, dla którego na stare odmiany patrzymy bardziej łaskawym okiem. Bardzo często są tańsze w utrzymaniu, a to ze względu na większą odporność na mróz i szkodniki. Jest to niezwykle istotne zwłaszcza w produkcji ekologicznej, a w Polach Smaku posiadamy także uprawy ekologiczne. Wiemy więc z doświadczenia, że poradzenie sobie z chorobami w sadzie ekologicznym, w którym są odmiany współczesne może przyprawić o ból głowy.
Jest wokół nich także pozytywne zamieszanie, a co za tym idzie – zainteresowanie. Żyjemy w czasach, w których poszukujemy nowych bodźców i nowych doznań. Jabłka wydają nam się często takie – zupełnie przejedzone…. tak więc stare odmiany wniosły powiew świeżości. Paradoksalnie.
Bioróżnorodność to jeden z terminów odmienianych przez wszystkie przypadki. Słusznie, chociaż nie zawsze pojawia się w neutralnych kontekstach. Kiedyś wieś była zdecydowanie bardziej zróżnicowana i nie w pełni zagospodarowana. Występowały kępy, w których swoje siedziby miały niewystępujące już gatunki zwierząt, albo te, które występują już w Polsce sporadycznie. Każdy dom miał przydomowy ogród. Uprawy były różne i występowały na mniejszym areale. Teraz, jak okiem sięgnąć – mamy monokultury uprawowe. Trudno się temu dziwić i oczekiwać, że rolnik to hobbysta. Liczy się zysk.
Nawet domy na wsi coraz bardziej przypominają osiedla. Drzewa owocowe? Nie, raczej dominują szkółkarskie dziwactwa, tuje i inne wynalazki osadzone między kostką brukową. To wszystko ma poważne konsekwencje. Bioróżnorodność wpływa bowiem na regulowanie klimatu (pozytywne), oczyszczanie wody, żyzność gleby oraz oczywiście zapylanie.
Sady – tak te stare, jak i ze starymi odmianami, to siedliska ptaków (zwłaszcza wysokopienne), ograniczenie erozji gleby, większa różnorodność gatunkowa i odmianowa oraz przyjazna przestrzeń dla owadów zapylających. Warto o tym pamiętać przy planowaniu ogrodu, ogródka, najbliższego otoczenia swojego domu. Takiego mikroklimatu nie da żaden beton.